Nie minął jeszcze pierwszy kwadrans meczu, a już padło pięć bramek. Potem wyrównaliśmy na 3:3, ale dekoncentracja pod koniec pierwszej połowy sprawiła, że nie byliśmy już w stanie nawiązać walki z Czarnymi Kozłowa Góra. Niestety, znowu zostaliśmy bez punktów.
W pojedynku z Czarnymi Kozłowa Góra zagraliśmy kiepsko. Nie ma co też ukrywać, że był to dziwny mecz. W drugiej minucie po rzucie wolnym Jakuba Jeżyckiego prowadzimy 1:0, by po kolejnych czterech minutach przegrywać 1:2. Najpierw po rzucie wolnym dla przeciwników i dobitce, a chwilę później po ładnym strzale z dystansu.
Odpowiadamy równie błyskawicznie. Mateusz Kandziora dorzuca z rzutu wolnego, a pomocnik gości pakuje piłkę do swojej bramki. Cóż z tego skoro po chwili i rzucie rożnym przegrywamy już 2:3, a to wszystko w dwanaście minut. Następnie szansę na wyrównanie marnuje Kandziora, który w sytuacji sam na sam przestrzelił.
W 34. minucie udaje nam się dogonić przeciwnika. Ładna piłka do Kamila Siwarskiego, który mocnym strzałem doprowadza do remisu. Remisu, który zaraz znowu nam ucieka po katastrofalnym zachowaniu przy rzucie wolnym rywala, przy którym zawodnik Czarnych zaskoczył nas strzałem bez czekania na gwizdek. Na koniec w jednej z ostatnich akcji tej połowy rywale po indywidualnej akcji swojego napastnika i sytuacji sam na sam podwyższają prowadzenie.
Po przerwie możemy odpowiedzieć, ale niestety po dobrym podaniu ze środka Robert Mazurkiewicz w sytuacji sam na sam zamiast strzelać, podaje do Siwarskiego i ostatecznie obrońcy wybijają piłkę. Goście również mają sytuację sam na sam i ją wykorzystują podwyższając wynik meczu na 6:3. Do końca meczu jeszcze coś próbujemy, ale mimo posiadania piłki niewiele z tego wynika. No może warto wspomnieć o przewrotce Adama Pytlika, który z kilku metrów nie trafił do bramki. W ostatniej akcji meczu po sytuacji sam na sam goście dobijają nas, wygrywając ostatecznie 7:3.