W środowe popołudnie przyszło nam rywalizować z drużyną Piasta Ożarowice. Pominę już aspekt środowy, bo uważam, że w amatorskich ligach granie w środku tygodnia jest po prostu złe i całe szczęście, że to był nasz pierwszy i ostatni mecz w ten dzień (i tak o jeden za dużo).
Piękna pogoda, piękny obiekt, naprawdę jeden z najpiękniejszych jakie w życiu widziałem, ale... No właśnie, zawsze znajdzie się ale. Rok temu przy okazji spotkań z Orłem Miedary pisałem, że na tak wietrznym boisku jeszcze nie graliśmy. Na Miedarach przy obecnym boisku Piasta, to można powiedzieć, że delikatnie podwiewało.
Niestety, granie w takich warunkach nie przypomina piłki nożnej, gdzie jedna z drużyn przez całą połowę ma problem żeby wybić piłkę za 40 metr, a druga przebija całe boisko już od bramkarza. Zresztą tak tracimy pierwszego gola. Wybicie bramkarza źle obliczył lot piłki Pietrasch (a w zasadzie dobrze obliczył, tylko nie wziął poprawki na wiatr) i piłkę do pustej bramki pakuje napastnik gospodarzy.
Chwilę zajęło nam przyzwyczajenie się do warunków, w czasie których zawodnicy Piasta stworzyli 2-3 dogodne sytuacje, ale raz świetnie obronił Pietrasch, a chwilę później zawodnik gospodarzy trochę zaskoczony spadającą mu pod nogi piłką nie trafia do pustej bramki. Końcówka pierwszej połowy to już wreszcie jakieś ogarnięcie się z naszej strony i kilka akcji ofensywnych, najpierw Gwioździk dobrze dogrywał z prawego skrzydła, a Barańskiemu zabrakło niewiele żeby wpakować piłkę do bramki, chwilę później sytuacja sam na sam Barańskiego, niestety niewykorzystana, a do dobitki popędzili sam strzelec i Gwioździk, ale bardziej sobie wzajemnie przeszkodzili niż pomogli.
Druga połowa to nasza gra z wiatrem, ale mimo wszystko nie jest kolorowo. Nie wiem, czy za bardzo uwierzyliśmy, że wiatr sam wepchnie piłkę do bramki gospodarzy, czy w czym tkwił problem. Wystarczyło tylko zagrać tak jak końcówkę pierwszej połowy. No ale druga rozpoczyna się dramatycznie. Dwie proste straty i dwie sytuacje sam na sam zakończone golami, które całkowicie podcięły nam skrzydła.
Dość powiedzieć, że pierwszy celny strzał oddaliśmy około 70 minuty, a było to niewarte w zasadzie wzmianki uderzenie z dystansu. Piast odpowiada kilkoma akcjami sam na sam, z których dwie jeszcze kończą się golem, a my po raz kolejny ostatnie kilkanaście minut snujemy się po boisku marząc o końcu mecz. Cóż, nie tak to miało wyglądać.
Piast Ożarowice - Nadzieja Bytom 5:0 (1:0)
Bramki: Bąbik 8, Gubała 40, 59 66, Kańtoch 63.
Piast: Michał Koj - Tadeusz Bąbik, Kamil Bienek (75. Rafał Dulęba), Kamil Furtak, Mateusz Gubała, Dawid Kańtoch (65. Łukasz Lubas), Łukasz Przysło (82. Radosław Sakowski), Rafał Sosnowski, Krystian Szczotka, Adrian Usarek, Łukasz Watoła.
Nadzieja: Sebastian Pietrasch - Paweł Wierzbowski, Sławomir Marutschke (25. Daniel Kukuła), Michał Zawadzki - Patryk Gwioździk, Damian Ciemięga (73. Mateusz Polnau), Robert Mazurkiewicz, Jakub Jeżycki, Mateusz Kandziora (78. Aleksander Barlik) - Mariusz Barański, Adam Pytlik (86. Tomasz Pękacz).
Żółte kartki: Usarek, Bienek, Watoła - Pytlik.